Strict Standards: Only variables should be assigned by reference in /virtual/t/y/tymek.ugu.pl/templates/green_world_v2/functions.php on line 616

Strict Standards: Only variables should be assigned by reference in /virtual/t/y/tymek.ugu.pl/templates/green_world_v2/functions.php on line 616

Narodziny.... , walka o życie......

Nastąpił ten dzień - Tymonek przyszedł na świat. Był to dzień największego szczęścia dla nas , ale i dzień niepokoju o dalsze jutro. Po pierwszej dobie zaczęła się już walka z chorobą Tymonka. Utrata wagi , zanikanie odruchu ssania , fatalne wyniki , długa i uciążliwa żółtaczka. Inni wychodzili do domu - my ciągle leżeliśmy w szpitalu i czekaliśmy na poprawę na tyle, by móc Tymonka przewieźć do innego szpitala. Po trzech tygodniach udało się - Tymonka stan się na tyle ustabilizował , że zostaliśmy przewiezieni do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Tam po dokładnych badaniach zapadła diagnoza - torbiel pajęczynówki - nowotwór niezłośliwy mózgu oraz zgnieciona przez tą torbiel przysadka mózgowa. Mówiąc prościej - Tymonka organizm nie produkuje hormonów.

 

Pamiętam doskonale ten moment jak zostałam poproszona do tzw. "kanciapy" lekarzy, a tam przy około 20 lekarzach usłyszałam: Trzeba zrobić w miarę możliwie szybko  operację Tymonkowi - nie wiadomo czy przeżyje. Jeśli jej nie zrobimy u syna wszystkie reakcje życiowe będą zanikały i w przeciągu kilku dni umrze. Umiejętność ssania,  słyszenia, widzenia i na koniec oddychania kompletnie zanikną. Czy zgadza się Pani na operację? Powiem szczerze, że nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Pamiętam, że wydusiłam wtedy - tak, zgadzam się, zostawiam Tymonka w Państwa rękach z wiarą, że wszystko będzie dobrze. Wyszłam  z "kanciapy" i dopiero wszystko do mnie dotarło. Kolejna potem myśl to taka by zdążyć ochrzcić Tymonka przed operacją. Reszty nie pamiętam... nerwy... 

Odbył się chrzest, odbyła się operacja. Oczekiwanie na korytarzu trwało wieczność. Wiedzieliśmy, że będzie dobrze- musi być. Mieliśmy dobrą duszę koło siebie - Panią Marzenkę. Wychodziła do nas podczas operacji i mówiła, że wszystko idzie zgodnie z planem , że jest dobrze. Po kilku dniach od operacji okazało się, że nie do końca. Ciśnienie śródczaszkowe rosło, dren i zastawka nie drenował płynu mózgowo- rdzeniowego, następowało poszerzenie komór mózgowych. Kolejna diagnoza - trzeba przełożyć zastawkę w inne miejsce. Stan Tymonka jest taki jak przed pierwsza operacją. Kolejne nerwy, kolejna operacja, ogromna wola życia Tymonka. Udało się -  Tymonek przeżył  i ma się dobrze. Kolejne dni przynosiły coraz lepsze wyniki. Wreszcie po 3 miesiącach mogliśmy iść do domu.

Ostateczna na tamten czas diagnoza: Torbiel pajęczynówki okolicy nasiodłowej i podskroniowej siodła Tureckiego , niedorozwój i niewydolność  podwzgórzowo-przysadkowa.

Wreszcie w domu... Nauka Tymonka w domu - bardzo trudna. Codziennie jak nie rano lub popołudniu to wieczorem lądowaliśmy w szpitalu. Ciągle było coś nie tak. Cały miesiąc nam przeszedł na dalszym uczeniu się Tymonka w tle z takimi przygodami. Wreszcie umieliśmy odpowiednio podawać leki , karmić a nie przekarmiać, dostosować  odpowiednie mleko, robić diurezy i sto innych czynności... Nadal jeździliśmy do szpitala , ale już co 2, 3 dni by kontrolować wyniki Tymonka, zacząć rehabilitację. Ćwiczenia nie trwały długo - około miesiąc. Bardzo ciężko je znosił Tymonek i neurochirurg kazał nam je na jakiś czas odłożyć.