Nadszedł 7 miesiąc życia Tymonka. Wizyta u neurolog i decyzja żeby Tymonka zaszczepić oraz nadgonić pominięte szczepienia. U Tymonka nie było zauważalne nic niepokojącego dla nas poza tym, że ma napady straszliwego płaczu- w domu, tramwaju, aucie i wielu innych miejscach oraz cały czas nie śpi po nocach tylko w dzień ma drzemki po 15 min. Niektóre dzieci tak mają - usłyszeliśmy nie raz. Nie widać było żadnych drżeń i napięć. Zostaliśmy skierowani do specjalistycznego szpitala, który jak twierdziła doktor neurolog specjalizuje się dziećmi "trudnymi" pod względem szczepień.

Decyzja pani doktor - trzeba nadrobić szczepienia. Proponuje szczepionkę 3 w 1, by podgonić pominięte szczepienia. Zapłaciliśmy za nią, zaszczepiliśmy. W domu Tymonek dobrze się czuje, nie ma gorączki , bawimy sie na kocyku na podłodze. Nagle popołudniu coś zaczęło się dziać. Tymonek zaczyna tracić przytomność. Wzywanie karetki i szpital... raz napięty , raz wiotki, że leje się przez ręce. Kolejna diagnoza - szczepionka ujawniła padaczkę. Wcześniejszy krzyk to padaczka, tylko bez wyrzutów na zewnątrz. Podczas pobytu w szpitalu zafundowano nam porcję kolejnych chorób - wirusa rota i zapalenia płuc. Naszego zdrowego Tymonka położyli na oddział z dziećmi chorującymi na te choroby. Leżeliśmy w szpitalu miesiąc. W przeciągu kilku dni pobytu Tymonka w szpitalu - napady padaczkowe tak duże, że było podejrzenie, że napady padaczki złamały Tymonkowi nogę lub zerwały ścięgna. Seria zdjeć rtg. Na szczęście nic się nie stało. kolejny stres...  Kolejne badania, kolejna diagnoza - Tymonek ma moczówkę prostą - wynikającą z zaburzeń hormonalnych. Po miesiącu wreszcie w domu. Dalej brak snu po nocach u Tymonka, padaczka wyciszona. Jako taki spokój...  Zaczęliśmy załatwiać rehabilitację.